Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/bialoleka.inicjatywa.waw.pl.txt): failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/hydra9/ftp/inicjatywa.waw.pl/paka.php on line 5
- Jakoś to przebolejesz - burknęła do siebie i, zerkając w małe lusterko, pomalowała usta szminką, która musiała

- Jakoś to przebolejesz - burknęła do siebie i, zerkając w małe lusterko, pomalowała usta szminką, która musiała

  • Amira

- Jakoś to przebolejesz - burknęła do siebie i, zerkając w małe lusterko, pomalowała usta szminką, która musiała

14 January 2021 by Amira

roztopić się w tym upale. Klimatyzacja w jej fordzie była do niczego, a chłodnica wydawała dziwne, syczące dźwięki, ale ten mały samochód musiał wytrzymać jeszcze tylko kilka miesięcy, potem Katrina zamierzała go zmienić na nowe porsche albo bmw, albo nawet kabriolet mustang - w każdym razie na coś z klasą, auto, które będzie przekazywało przejrzystą treść: „Niech cały świat patrzy, oto przybyła Katrina Nedelesky!” Załatwi sobie tablice rejestracyjne z jakimś napisem. I nie będzie to napis: Bad Luck. Mimo wszystko Bad Luck w stanie Teksas na razie miało być dla niej przepustką do lepszego życia. Ten mały 44 leniwy punkcik na mapie i wiążąca się z nim prawie dziesięcioletnia tajemnica morderstwa powinny jej przynieść zasłużoną sławę, wydobyć ją z długów i pomóc załatwić stare porachunki. A wszystko to za jednym zamachem. Nie mogła się tego doczekać! Jej ubranie w tym upale wyglądało okropnie i modliła się, żeby gdzieś w okolicy był motel. Gardło miała wyschnięte i była wykończona wielogodzinną jazdą. Poprawiła włosy i wygramoliła się z samochodu. Zapadł zmierzch i kilka latami ulicznych już świeciło, przyciągając owady i zalewając główną ulicę sztucznym, błękitnym blaskiem. To niewiele pomagało. Bad Luck potrzebowało czegoś więcej niż łagodnego oświetlenia; ono wymagało radykalnego liftingu. Chociaż mieszkańcy tej części stanu woleliby tego nie przyznawać, w przypadku Bad Luck sprawdzało się stare powiedzenie, że gdyby ktoś, mijając miasteczko, mrugnął okiem, zapewne w ogóle by go nie zauważył. Tuż za rogiem, obok apteki, dostrzegła stary pal do przywiązywania koni. Na miłość boską, czy tu naprawdę nikt nie słyszał o nastaniu nowego tysiąclecia? Przeszła przez ulicę w kierunku małego sklepu spożywczego. Wiatr podwiewał jej spódnicę, a za charczącą furgonetką z brzoskwiniami przejechały jakieś dzieciaki na rowerach. Trzech nastolatków stało w zawadiackich pozach pod oknami i paliło papierosy. Popatrzyli na Katrinę, kiedy pchnęła drzwi. Gorące powietrze młócił wiatraczek zamontowany w miejscu dawnego okienka. Przy dźwiękach hiszpańskiej muzyki i pisków w radiu kilku klientów oglądało półki wypełnione tak zwaną tanią żywnością i małymi pojemnikami z artykułami pierwszej potrzeby. Przy ścianie z tyłu stała starodawna lodówka, w której mroziły się puszki z colą i piwem. Katrina wyjęła puszkę Dr Pepper. Poczuła orzeźwiające chłodne powietrze i od razu poprawił jej się nastrój. Kobieta za ladą była Latynoską, podobnie jak połowa klientów w tym malutkim sklepie. Nagle Katrina doznała olśnienia, jakby ktoś dźgnął ją nożem. Dlaczego nie zauważyła tego wcześniej? Ależ miała głupie szczęście! Zapłaciła za swojego dr. Peppera i torebkę cukierków M&M, a potem przeszła obok półek, na których stały proszki w małych pudełkach, do frontowych drzwi. Na zewnątrz przeczytała ręcznie malowany napis na szyldzie nad oknem: U ESTEVANA. Takie samo nazwisko jak Ramón Estevan. A zatem takie samo nazwisko, jak nazwisko mężczyzny, który został zamordowany i którego zabójca właśnie został uniewinniony. - Dzięki ci, Boże - wyszeptała pod nosem i postanowiła, że przynajmniej przez dzień, dwa będzie rozgrywała sprawę spokojnie. Otworzyła puszkę dr. Peppera i pociągnęła długi łyk. Nikt jej tu nie znał i nikt nie wiedział o jej osobistym zaangażowaniu. Postanowiła, że ma tak być przez jakiś czas. Udając, że czegoś zapomniała, powędrowała z powrotem do sklepu i ruszyła w stronę kasy. Nie zwracając uwagi na dzienniki z San Antonio i Dallas, kartkowała kolejne magazyny, skupiając się na błyszczących stronach, a jednocześnie nadstawiała uszu. Jakiś nieogolony mężczyzna z siwiejącym kucykiem i zaniedbanymi zębami kupił papierosy i sześciopak piwa. Niewiele mówił, ale zwrócił się do kobiety per Vianca. Katrina starała się ukryć uśmiech. Lukratywny interes. Vianca Estevan, jedyna córka Ramóna Estevana. Miała błyszczące czarne włosy, wyraziste oczy, pełne wargi i piękne rysy twarzy. Flirtowała i żartowała z klientami, a 45 jednocześnie wydawała resztę i zerkała w lustro, żeby sprawdzić, czy ktoś nie kradnie towaru. A zatem gdzie była żona? Matka Vianki - jak ona się nazywała? Och, tak, Aloise. Żadnej starszej pani nie było widać na zapleczu, żadna też nie rozkładała produktów na pólkach. Pewnie była w miejscowym kościele katolickim albo ukrywała się w domu. Krążyły pogłoski, że u Aloise stwierdzono chorobę psychiczną - odkąd zamordowano jej męża, nie była już sobą. Ale Vianca to co innego. Energiczna i bystra, potrafiła chyba utrzymać rodzinny biznes, choć Katrina zupełnie, ale to zupełnie nie mogła zrozumieć, w jakim celu. Myślała intensywnie. Czy przypadkiem Vianca nie miała brata? Roberto, tak miał na imię! No, ale dlaczego nie było go w sklepie?

Posted in: Bez kategorii Tagged: komedie romantyczne na youtube, strzelec cechy charakteru, puszyste kotlety mielone,

Najczęściej czytane:

y się z Mandą na ulicy ...

Decatur, szły na cafe au lait, ciasteczka i ploteczki do Cafe du Monde. Przeglądały gazetę i obserwowały przechodniów, sącząc kawę przy stoliku na dworze. Bentz nalał sobie kawy, wypuścił psa na dwór. Hairy S z zapałem obwąchiwał werandę. ... [Read more...]

rozmawiać i nie... nie martw się, nie zamierzam przekonywać cię, żebyś poszła na pogrzeb mamy. ...

179 Dobrze? Zadzwoń. - Rozłączyła się, spojrzała na Adama i dostrzegła powątpiewanie w jego oczach. - Wciąż mi nie wierzysz, prawda? No cóż... - Jeszcze raz wystukała numer Kelly i podała mu telefon. - Posłuchaj jej głosu i zostaw wiadomość. Powiedz jej, na miłość boską, że chcesz z nią porozmawiać. Nie spuszczał z niej wzroku. To było irytujące, że nikt jej nie wierzył, nawet psychoterapeuta. Ale kiedy włączyła się sekretarka Kelly, Adam nawet się nie zawahał. - Mówi Adam Hunt. Pewnie słyszała pani, że pracuję z pani siostrą Caitlyn. Czy mogłaby pani do mnie oddzwonić? Byłbym bardzo wdzięczny. - Zostawił swój numer, rozłączył się i siedział przez dłuższy czas z telefonem w ręku. - Wciąż mi nie wierzysz. - Tego nie powiedziałem. - Oddał jej telefon. - Mogę to wyczytać w twoich oczach. Wiesz, powinieneś nazywać się Tomasz. Niewierny Tomasz. - Pociągnęła łyk cosmopolitana, czując jak wzbiera w niej złość. Dlaczego przejmowała się tym, co on sobie myśli? Bo był jej psychologiem... nie, chodziło o coś więcej. Chciała, żeby jej wierzył niejako psycholog, ale jako człowiek, jej powiernik, jej przyjaciel, jej... kochanek. Nawet jeśli spotykała się z nim z powodu swoich problemów psychicznych. - Przecież wiesz, o co mi chodzi - powiedział powoli. - Nikt poza tobą nie ma kontaktu z Kelly. - Mylisz się. Kelly jest samotniczką, ale ma pracę. Ma klientów, dużo podróżuje. - Czy ktoś jeszcze z twojej rodziny rozmawiał z Kelly po wypadku? - Nie, ale... Na miłość boską, po co miałabym wymyślać sobie nieistniejącą siostrę? Ona istnieje. Możesz sprawdzić jej świadectwo urodzenia. - Nie chodzi o jej narodziny - powiedział. - Martwi mnie raczej jej śmierć. - Domniemana śmierć. Domniemana. Ona żyje. Wiesz co, namówię ją, żeby się z tobą spotkała. Kiedy oddzwoni, możesz z nią porozmawiać, a jeśli to cię nie przekona, odwiedzimy ją w domu. - Gdzie to jest? - Za miastem przy Sorghum Road... Mam adres, gdzieś w gabinecie. Ale listy nie przychodzą do niej na ten adres, odbiera je na poczcie - to pewnie część jej kamuflażu. Mieszka w takim małym, zwyczajnym domku niedaleko Oak Hill, tyle że za rzeką. Jak na ironię. Nie odwiedza Oak Hill, ale od siebie może widzieć, co się tam dzieje. Myślę, że rodzina nawet nie zdaje sobie sprawy z istnienia tego domu. - Dlaczego? - Może mój ojciec albo dziadek wiedzieli o nim, moi bracia też mogli go widzieć, gdy chodzili nad rzekę na ryby. Dom jest schowany między drzewami. Nikt nie podejrzewa, że Kelly tam mieszka. - Dokończyła drinka. - Czy to nie wydaje ci się dziwne? - Niejedno w mojej rodzinie wydaje mi się dziwne. Ogarnął ją smutek, gdy przypomniała sobie o tych, których straciła, chłód tak straszny, że żaden alkohol nie byłby w stanie jej rozgrzać. Czuła ból tak głęboki, że nie wierzyła, by kiedykolwiek minął. I coś jeszcze. Strach, że jest w to wszystko zamieszana. Czy mogła sprowadzić cierpienie na tych, których kochała? Czy była tej nocy w domu Josha? I co? Przywiozła do swojego domu wiadra krwi? Czy naprawdę, tak jak twierdził Josh, zaniedbała własne dziecko? Matko Boska, nie... Przeszył ją dreszcz. Czy tego wieczoru, ... [Read more...]

kieliszek. – Za nasz sukces.

– Za sukces – odpowiadam z uśmiechem, który odwzajemnia. – Uda się nam. – I pijemy, jednocześnie, czujemy, jak chłodny płyn spływa do gardła. I myślimy o Ricku Bentzu. Przystojny na swój niechlujny sposób. Silny, umięśniony. O kwadratowej szczęce i ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 bialoleka.inicjatywa.waw.pl

WordPress Theme by ThemeTaste