Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/bialoleka.inicjatywa.waw.pl.txt): failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/hydra9/ftp/inicjatywa.waw.pl/paka.php on line 5
bardziej zainteresowany.

bardziej zainteresowany.

  • Amira

bardziej zainteresowany.

24 January 2021 by Amira

Rainie skorzystała z okazji i uśmiechnęła się od niego najbardziej uroczo, jak tylko umiała. Nie miała w tym wprawy, ale uśmiech musiał być, wystarczająco dobry, ponieważ szeryf Amity podszedł do niej. Miał metr 40 dziewięćdziesiąt pięć. Był dużym facetem o szerokich barach, silnym karku i szczęce, która spodobałaby się tylko prowadzącemu talk-show Jayowi Leno. Rainie podejrzewała, że miał szwedzkich przodków i że często grał w futbol. - W czym mogę pani pomóc? - Duży facet mówił z południowym akcentem. Rety, jak jej się to podobało. Ale zanim zrobiło się miło i przyjemnie, Rainie pokazała swoją licencję. Amity'emu mina zrzedła. Kolejny romans zduszony w zarodku. - Mam parę pytań dotyczących wypadku drogowego - zaczęła. - Zajmował się pan tą sprawą prawie rok temu. Brak reakcji. - Sprawa jest zamknięta. Osoba kierująca zmarła w szpitalu. Chcę jednak wyjaśnić szczegóły dla jej rodziny. Na to Amity odparł: - Muszę jechać na patrol. - Świetnie! Pojadę z panem. - Wykluczone. Cywile nie mogą towarzyszyć policjantom w czasie patrolu. To zbyt duża odpowiedzialność. - Nie pozwę pana do sądu. - Proszę pani... - Proszę pana, przyleciałam samolotem aż z Portland, żeby uzyskać odpowiedzi na moje pytania. Im wcześniej zacznie pan mówić, tym prędzej oboje będziemy mogli wrócić do swoich spraw. Amity zmarszczył brwi. W połączeniu ze wzrostem spojrzenie to działało na jego korzyść. Rainie zrozumiała, że kiedy Amity wysiada z radiowozu, większość przestępców posłusznie pada na chodnik i wyciąga ręce do założenia kajdanek. Będąc kobietą, nigdy nie miała takiej przewagi. Najczęściej musiała siłą powalać łobuzów na ziemię. Robiła karierę dzięki temu, że była zawsze gotowa do walki. Amity wciąż robił groźne wrażenie. Skrzyżował ręce na piersi. Czekał. Czekał. Wreszcie westchnął i zdecydował się poddać. - Zgłoszę się w centrali - powiedział. - Potem spotkamy się u mnie. Rainie skinęła. Nie była głupia, więc poszła za nim. Żeby nie wymknął się tylnym wyjściem. Pięć minut później usiedli naprzeciwko siebie przy jego biurku, zaopatrzeni w filiżanki z kawą i gotowi do rozmowy. - Dwudziesty ósmy kwietnia - powiedziała Rainie. - W zeszłym roku. Wypadek samochodowy. Ford explorer, mężczyzna z psem i słup telefoniczny. Samochód zabił człowieka i psa, ale słup mu nie ustąpił. - Prowadziła kobieta? - Tak, Amanda Jane Quincy. Po wypadku zapadła w śpiączkę. W zeszłym miesiącu jej rodzice zgodzili się na odłączenie aparatury. Mam przy sobie raport policyjny. 41 Amity zamknął oczy. - Jej ojciec jest agentem federalnym? - Proszą. - Mogłem się domyślić - mruknął i znowu ciężko westchnął. Wyjął z biurka notes z zeszłego roku i zaczął przerzucać kartki. Rainie zaczekała, aż dzięki notatkom odświeży sobie pamięć, i spytała: - Tylko pan był na miejscu wypadku? - Tak.

Posted in: Bez kategorii Tagged: modelowanie włosów krótkich, cien food for skin płyn micelarny, maseczka z sody oczyszczonej na włosy,

Najczęściej czytane:

- Czyżby to pana obudziło? Mam kazać im przestać?

Mark zdumiał się. Im? - To znaczy komu? - Panience Tammy i paniczowi Henry'emu. – Dominik wyjrzał przez okno w kierunku południowej skarpy, a jego twarz starego służbisty niespodziewanie rozjaśniła się. - Ale szkoda by im było tego zakazywać. Nie sądziłem, że moje oczy ujrzą jeszcze kiedyś tutaj taki widok. Ta ciocia małego księcia... ... [Read more...]

dziły, a wszystko nudziło się jej błyskawicznie. Wkładała coś raz czy dwa, a potem już tego nie chciała, już miała ochotę kupować coś nowego. Nawet jeśli rzadko bywała na zamku, w garderobie powinno coś zostać... ...

Tammy spojrzała na przycisk dzwonka. - Gdyby pani czegoś potrzebowała, proszę wezwać służbę - powiedziała pani Burchett. - Normalnie wysy¬łam którąś z dziewcząt, ale dzisiaj sama będę do pani dys¬pozycji. Tammy podjęła decyzję. ... [Read more...]

małem faks, zadzwoniłem kilka razy do jego biura w Nowym Orleanie. Powiedziano mi, że wyjechał. Zostawiłem wiadomość i prośbę, żeby oddzwonił. Do tej pory tego nie uczynił. - Widzisz? - Huff uśmiechnął się szeroko. - To właśnie miałem na myśli. Unika nas, a to mi pachnie tchórzem. Blefuje. - Chcesz, żebym nadal próbował się z nim skontaktować? - Daj mu się we znaki. Zobaczmy, jak mu się spodoba, że co rusz dostaje szturchańce w bok. Zacznij mu się naprzykrzać. - To dobry pomysł, Huff. - Nie odpuszczaj, dopóki nie zgodzi się na spotkanie twarzą w twarz. To jedyny sposób, by go rozszyfrować. Te faksy i listy FedExu to jakieś gówno. Jestem już zmęczony tym przerzucaniem się groźbami. - Zajmę się tym jutro z samego rana. - A tymczasem chciałbym, żebyś porozmawiał z naszymi najbardziej lojalnymi ludźmi, na przykład z Fredem Decluette'em. Z tymi, na których możemy liczyć. Trzeba się dowiedzieć, kim są podżegacze wśród naszych robotników. - Rozmawiałem z Fredem dziś po południu. Wraz z kilkoma innymi kolegami będą mieć oczy i uszy otwarte i doniosą nam, kim są ci wichrzyciele. Huff puścił do niego oko. - Powinienem wiedzieć, że od razu się tym zajmiesz. - Jeszcze jeden drink? Beck wstał i ujął szklankę Huffa. W bibliotece nalał kolejną porcję burbona sobie i jemu, po czym wrócił do oranżerii. - A teraz porozmawiajmy o czymś innym - odezwał się Huff, odbierając drinka z jego rąk. Beck spojrzał na niego ponuro. - Obawiam się, że jest coś jeszcze. Przed kilkoma chwilami zadzwonił do mnie Rudy Harper i... - To może poczekać. Porozmawiajmy o Sayre. - O co chodzi? - Może byś się z nią ożenił? Beck zatrzymał się tuż nad ratanowym siedziskiem i spojrzał na Huffa, który jak gdyby nigdy nic sączył drinka, Roześmiał się, widząc zaskoczenie na twarzy towarzysza. Beck otrząsnął się szybko i usiadł na krześle. - To chyba te leki zaburzają twoje myślenie. Co przepisał ci doktor Caroe i czy powinieneś to łączyć z alkoholem? - Nie jestem ani naćpany, ani pijany. Posłuchaj mnie. Beck udał, że się rozluźnia. Oparł się o poduszkę. - Lepiej, żeby to była dobra historia. Zamieniam się w słuch, Huff. - Nie bądź takim mądralą. Mówię poważnie. - Masz urojenia. - Podoba ci się? W odpowiedzi Beck jedynie spojrzał się na Huffa beznamiętnie. - Tak myślałem - powiedział Huff, śmiejąc się serdecznie. - Widziałem was oboje przy rozlewisku, po stypie. Nawet z tej odległości wyczułem żar między wami. - Żar? Masz rację. Sayre bardzo żarliwie tłumaczyła mi, jak podłą jestem kreaturą, - Wyśmiewając matrymonialne mrzonki Huffa, Beck zastanawiał się jednocześnie, czy stary rozmawiał z Chrisem i czy ten opowiedział mu o scenie w kuchni domu Becka, jaką przerwał ...

swoim przybyciem. Ciekawe, jak długo Chris u niego był? Jak wiele usłyszał z ich rozmowy? - Skąd ci się wziął ten szalony pomysł? - spytał z całą nonszalancją, na jaką było go stać. - Praktycznie biorąc, jesteś członkiem naszej rodziny. Poślubienie Sayre nada temu oficjalny ton. - W twoim planie jest pewien szkopuł, Huff. Nawet gdybym nie marzył o niczym innym, jak tylko o ożenku z Sayre, a przypominam, że to nieprawda, pamiętaj, że ona gardzi rodziną. - Mógłbyś ją do nas przekonać. Beck uśmiechnął się krzywo. - Sayre nie wygląda mi na tak spolegliwą osobę. Właściwie można powiedzieć, że jest równie elastyczna, jak nasze stalowe rury. - Nie czujesz się wystarczająco silnym mężczyzną, żeby sobie z nią poradzić? - Nie - roześmiał się Beck. - Poza tym, nie chciałbym kobiety, z którą muszę sobie „radzić". - Zbyt późno zdał sobie sprawę, że sam poprowadził się prosto w pułapkę. Huff uniósł brwi. - W takim razie idealnie do siebie pasujecie, prawda? Chemia, żar i tak dalej. Sayre to narowista klaczka, a ty przecież nie chcesz podnóżka do swoich stóp. Beck dopił drinka i odstawił pustą szklankę na filigranowy stolik. - To się nie stanie. Zapomnijmy, że w ogóle o tym wspomniałeś. - Jeżeli martwisz się o ewentualny nepotyzm, o tym zapomnij. Ja ożeniłem się z córką mojego szefa i zobacz, jak dobrze się wszystko ułożyło. - To co innego. - Pewnie, że tak, Masz do zaoferowania znacznie więcej niż ja w tamtym czasie. Nie miałem grosza przy duszy Byłem nikim. Prostakiem, który nie miał nawet własnego ubrania na grzbiecie. Ty możesz zaoferować Sayre bardzo wiele. - Nie pozwoliła mi nawet zapłacić za hamburgera w barze. - A co z jadłodajnią nad rozlewiskiem? Czy wtedy też nie pozwoliła ci zapłacić? Beck poczuł, jak uszy płoną mu ze wstydu. Ile jeszcze wie ten podstępny stary łotr? Z wysiłkiem zachował obojętny wyraz twarzy. - Jak na taka chudzinę, potrafi wtrząchnąć niezłą porcję Nakarmienie jej kosztowało mnie wtedy piętnaście dolarów, włączając w to napiwek. Huff zaśmiał się, ale nie pozwolił, by żart Becka sprowadził go z głównego toru. - Przez całe życie pracowałem z myślą o jednej, jedynej rzeczy - zaczął z powagą. - Pomyślisz pewnie: o pieniądzach. Otóż nie. Lubię mieć forsę, ale tylko dlatego, że daje władzę, ja zaś wolę to od wszelkich dóbr materialnych. Szacunek? Diabła tam! Nie obchodzi mnie to, co myślą o mnie inni. Czy mnie kochają, czy nienawidzą, to nie mój problem. - Wyciągnął palec wskazujący. - Harowałem tylko po to, żeby moje imię mnie przeżyło. To wszystko. Czy to cię dziwi? - Machnął ręką, jakby odganiając szkodnika. - Możesz sobie zatrzymać swoje pieniądze i te wszystkie, jak im tam, tabliczki pamiątkowe i ordery za dobroczynną działalność i politykę społeczną. Nic mnie to nie obchodzi, o nie, drogi panie! Za cały mój trud i poświęcenie chcę jedynie, aby wszyscy pamiętali nazwisko Huffa Hoyle'a i powtarzali je przez długi czas, na długo po tym, jak mnie pogrzebią. To zaś oznacza wnuki, Beck. Jak dotąd nie dorobiłem się żadnego i zamierzam to naprawić. - Musisz więc porozmawiać z Chrisem - powiedział poważnie Beck. Huff zmarszczył się gniewnie i sięgnął do kieszeni koszuli po paczkę papierosów. Potem jednak przypomniał sobie, że palenie w tym pokoju było zabronione. - W najbliższym przewidywalnym czasie Chris nie zostanie ojcem. - Opowiedział Beckowi o owariektomii Mary Beth. - Nie wiedziałem o tym. Chris mi nie powiedział. - Tak, niestety, mają się rzeczy. Chris musi najpierw uzyskać rozwód, uczciwie lub nie. Jednak nawet jeżeli Mary Beth podpisze papiery jutro rano, obawiam się, że mój syn nie ma żadnej kandydatki czekającej w kolejce na żonę. Ty natomiast - powiedział, wpatrując się intensywnie w Becka - jeśli przystąpisz do działania, możesz dać mi wnuka w ciągu dziesięciu miesięcy. Beck potrząsnął głową z niedowierzaniem. - Ta rozmowa staje się z minuty na minutę coraz dziwniejsza. Najpierw chcesz, żebym ożenił się z kobietą, która mnie nie znosi, a teraz planujesz jeszcze, żebym został ojcem jej dziecka? Już ja jestem bardziej niż zaskoczony, a potrafisz sobie wyobrazić reakcję Sayre? Albo zabije nas śmiechem, albo krzykiem. Tak czy owak, nawet gdybyś chciał z nią o tym porozmawiać, musiałbyś zabrać się do tego zaopatrzony w krzesło z rzemieniami, bat i uzdę. Możemy już zostawić ten temat? To wykluczone. - Oczywiście, zdaję sobie sprawę z pewnych trudności - powiedział niezrażony Huff - ale jestem pewien, że potrafię sobie z nimi poradzić. - Nie ze wszystkimi, Huff - Na przykład, z czym nie? - Na przykład, z konfliktem interesów. Jestem prawnikiem Chrisa. Huff zmarszczył brew. - I co to ma wspólnego z tą sprawą? - A to, że Sayre uważa, iż detektyw Scott wpadł na jakiś ślad. Obserwował, jak twarz Huffa stopniowo przekształca się w maskę wściekłości. - Sayre sądzi, że Chris zabił Danny'ego? Jak może?! Dlaczego?! Z powodu Iversona? - Zapewne jest to jedna z przyczyn. - I? Beck spojrzał na swoje dłonie, złożone jak do modlitwy. - Wspomniała też coś o Sonniem Hallserze. - Huff nie reagował tak długo, że w końcu Beck podniósł głowę i spojrzał na niego. - Powiedziała, że zabijanie macie we krwi. Twarz Huffa zrobiła się tak czerwona, że Beck się przestraszył, by to nie był ponowny zawał. - Przynieść ci wody? Huff zignorował ofertę. - Sprawa Hallsera zdarzyła się wieki temu. - Najwyraźniej niewystarczająco dawno. Sayre zachowała żywe wspomnienia tamtych chwil. - Czy pamięta również, że nigdy mnie o nic nie oskarżono? - Tak, ale się zastanawia, czy przypadkiem... - potrząsnął głową, nie mogąc zakończyć zdania. - Nie mogę tego powtórzyć. - Zastanawia się, czy przypadkiem nie wyszedłem z fabryki dopiero po tym, jak Hallser wpadł do piaskarni i został wciągnięty przez maszynę? Że może sam go tam wepchnąłem i zostawiłem, by wykrwawił się na śmierć? Beck spojrzał na niego bez słowa. Tak właśnie brzmiały oskarżenia. Nigdy nieudowodnione, nigdy nieprzedstawione w sądzie, jedynie pobieżnie sprawdzone przez przedstawicieli prawa. - Sayre zawsze miała o mnie jak najgorsze mniemanie - powiedział Huff, - Tymczasem ja chciałem tylko zapewnić wszystko co najlepsze całej mojej rodzinie. - Wstał z szezlonga i znów zaczął przechadzać się po oranżerii, - Jeszcze jako wychudzony mały dzieciak z ubłoconymi nogami przyrzekłem sobie, że nie pozwolę nikomu traktować mnie jak śmiecia, nigdy nie będę chował głowy w piasek ani płaszczył się przed ludźmi. Nigdy do tego nie dopuściłem i, do cholery, nie dopuszczę. Jeśli komuś nie podobają się moje metody, to jego problem. Dotyczy to również panny Sayre Lynch Hoyle. - Nie chciałem cię zdenerwować, Huff, ale sam zapytałeś. Huff machnął ręką. - Daj spokój. Niech Sayre myśli sobie, co chce. Nie wiem, dlaczego nagle przyszło jej do głowy, by wyciągać na światło dzienne stare wydarzenia, które miały miejsce, kiedy była jeszcze siusiumajtką. Pewnie wyzbyła się wszystkich powodów, aby mnie nienawidzić i teraz musi wyskrobywać coś z samego dna. Kto wie, co nią kieruje? Ale przecież nie musi mnie lubić, żeby poślubić ciebie. - Zatrzymał się nagle i zachichotał, patrząc na Becka bystro. - Zwiodłeś mnie, co? Pomyślałeś: Wyprowadzę starego z równowagi, żeby zaczął myśleć o czymś innym. Co tak naprawdę cię martwi? Czy to, że Sayre miała już dwóch mężów? - Nie mam prawa jej oceniać. - Była młoda - powiedział Huff, chociaż Beck nie pytał o komentarz. - Impulsywna, krnąbrna i nierozważna. Dokonała złych wyborów. - Chyba nie do końca tak było, prawda, Huff? Czy ci narzeczeni nie byli przypadkiem wybrani przez ciebie? Huff zmrużył oczy. - Powiedziała ci o tym? - Nie. Chris mi powiedział. Huff poruszył ustami, jakby trzymał w nich papierosa. Robił to zawsze wtedy, gdy nie palił. - Nad tą dziewczyną nie można było zapanować. Jej życiem rządził chaos, a ona tylko pogarszała sprawę. Jako jedyny rodzic uznałem, że moim obowiązkiem jest coś z tym zrobić, aby uniknąć totalnej katastrofy. Przyznaję, że postawienie ultimatum w sprawie zamążpójścia było dość drastycznym krokiem, ale sytuacja wymagała ode mnie, abym był twardy. Powiadam ci, Beck, możesz sobie teraz pomyśleć: Biedna Sayre, ale radzę ci, nie popełniaj tego błędu. Zmieniła życie tych mężczyzn w pasmo udręk. O tak, sami się o to prosili. Chcieli jej, drugi mąż tak samo jak pierwszy, chociaż zdawał sobie sprawę, że pierwsze małżeństwo rozpadło się, zanim jeszcze wysechł atrament na certyfikacie. Uznali jednak, że jest warta piekła, jakie im urządziła. Była pięknością, narowistą klaczką. Dziką i... sam wiesz. O tak, Beck dobrze wiedział. Sayre taka właśnie była. Jego dłonie to poczuły, usta posmakowały. Lepiej jednak o tym nie myśleć. - Skoro pierwsze małżeństwo skończyło się rozwodem, dlaczego nalegałeś na drugie? - Jeszcze nie zrobiłem porządku z fochami Sayre. - Wciąż była zakochana w Clarku Dalym? Huff nachmurzył się jeszcze bardziej. - O tym także wiesz? - Niewiele. - Miałem rację, przerywając ten romans, nie sądzisz? Zobacz, co się zrobiło z tego chłopaka. Uważasz, że Sayre byłaby z nim teraz szczęśliwa? Jest miejscowym pijakiem, żyje z dnia na dzień. To przegrany człowiek. Powiedz mi, że się myliłem, zapobiegając temu związkowi. Beck powstrzymał się od komentarza. Najwyraźniej był to delikatny temat, zarówno dla Sayre, jak i dla Huffa. Stary spojrzał na niego badawczo. - Założę się, że przeszło ci przez głowę to pytanie. - Jakie? - Jaka jest w łóżku. - Na litość boską, Huff! - Beck zerwał się na równe nogi. - Nie zamierzam tego dłużej wysłuchiwać. Odwrócił się w kierunku drzwi i niemal zderzył się z Chrisem, który właśnie wchodził do ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 bialoleka.inicjatywa.waw.pl

WordPress Theme by ThemeTaste