Nagle Pia uświadomiła sobie, że wciąż dotyka ramienia
księcia. Pośpiesznie cofnęła rękę. Zrobiła krok do tyłu, by nie widzieć jego spojrzenia, po czym zdjęła z półki rolkę beżowego papieru i podała ją Federicowi. W milczeniu pakowali prezenty, a ciszę przerywał jedynie szelest papieru. Co jej strzeliło do głowy, by pozwolić sobie na taki bezpośredni gest? Wprawdzie trwało to mgnienie oka, ale nawet przez materiał wykrochmalonej niebieskiej koszuli poczuła twarde mięśnie pod napiętą skórą. Poszła za głosem instynktu. Bez zastanowienia, impulsywnie dotknęła ramienia księcia, by w ten sposób okazać mu wsparcie. Zwyczajny ludzki gest, jakim przez lata podtrzymywała na duchu setki uchodźców. Ale teraz po raz pierwszy odebrała go inaczej, osobiście. Już sama myśl o tym budziła w niej niepokój. - Skończone. - Federico podniósł swój prezent. - Czy biała kokardka będzie pasować? Pia potwierdziła skinieniem głowy. Federico odwrócił się i zaczął wybierać kokardę. Pia też kończyła pakować R S aparat. Przykleiła ostatni kawałek taśmy, gdy nagle obok niej coś przemknęło. Podniosła wzrok. To książę popchnął w jej stronę okazałą niebieską kokardę. - Myślę, że to mu się spodoba. Pia wypuściła powietrze. Dopiero teraz uświadomiła sobie, jak bardzo była spięta. - Dziękuję. Doskonale pasuje. Oderwała kawałek taśmy i przykleiła kokardę. - Widzisz, sam doskonale wiesz, co robić. Nie jestem ci wcale potrzebna. - Pozwolę sobie mieć inne zdanie. Popatrzyła na niego, chcąc odpowiedzieć, ale nie odezwała się. W jego oczach spostrzegła coś nowego. Czyżby z nią flirtował? Federico pchnął drzwi do kuchni. Kucharze przygadywali sobie wesoło, w tle szumiała zmywarka. Chwila magii minęła. - Zaniesiemy prezenty księżnej? - Federico przytrzymał drzwi, przepuszczając ją przodem. - Tak, oczywiście. - Pia wzięła paczuszkę i wyszła. Minęli kuchnię i jadalnię. Po drodze książę opowiadał o kolejnych salach, ich historii i zgromadzonych w nich dziełach sztuki. Słuchała go uważnie, starając się nie myśleć o tym, jak wspaniale wygląda w tej niebieskiej koszuli, jak przyjemnie pachnie i jak miło brzmi jego głos. Opisywał jej swój rodzinny dom, a ona czuła się niemal tak, jakby sama się tu wychowała. Wdowiec z dwójką dzieci, upomniała się w duchu. Odpada pod każdym względem. Nawet jeśli jest wspaniały. R S Nagle na piętrze, gdzieś niedaleko, rozległ się tupot małych nóżek i roześmiane dziecięce głosy. Jakby sprowokowała je swymi myślami. Federico spochmurniał. Pia domyśliła się, że dzieciom nie wolno się bawić na