czekając na męża. Ciekawe, czy wejdzie - a ona, pchnięta drzwiami,
poleci do przodu? Jednak po chwili usłyszała kroki Ripa schodzącego an43 197 na dół po schodach do pokoju, gdzie teraz sypiał. Z westchnieniem ulgi Susanna zamknęła drzwi na klucz i poszła do łazienki. Zadzwoniła z komórki do True. Odebrał po drugim dzwonku; jego głos był czujny i zarazem władczy, jak zwykle. - Rip mnie sprawdził - powiedziała Susanna. - Wie, że nie byłam w żadnym z dwóch moich szpitali. Zadzwonił nawet do pacjentki, którą miałam się rzekomo zajmować. - Znajdź sobie kogoś i daj się przyłapać Ripowi na rżnięciu. Wtedy przestanie cię sprawdzać. Susanna zamknęła oczy; ordynarna odpowiedź True przytłoczyła ją. Najgorsze było to, że miał rację. Jeśli tak właśnie by się stało, Rip dałby spokój z węszeniem. Ale ona nigdy nie zdradziła męża i nie miała takiego zamiaru. Niezależnie od tego, co Rip sobie wyobrażał, a True doradzał. - Jak poszło z Millą? - spytała. - Nijak - prawie usłyszała tłumioną wściekłość w jego głosie; już wiedziała, że reakcja Milli pokryła się z jej podejrzeniami. Nie krzyknęła jednak „a nie mówiłam". Nie, nie do Gallaghera. Była na to zbyt ostrożna. - Jest opętana jedną sprawą, poszukiwaniem dziecka - powiedziała zamiast tego. - Nic innego się dla niej nie liczy - Najwyraźniej logika i rozsądek też nie. Muszę znaleźć jakiś sposób, by nie tracić jej z oczu. Dotychczas nigdy nie stanowiła zagrożenia, ale to zaczyna się zmieniać. Kto jej powiedział o Diazie? Próbuję trzymać ją z daleka od niego, ale boję się, że Milla podejmie an43 198 śledztwo na własną rękę. A Diaz jest ostatnim człowiekiem, którego mi tu potrzeba. Susanna nie znała Diaza, ale słyszała o nim. Wiedziała ponadto, że True Gallagher nie boi się samego diabła, ale czuje respekt przed Diazem. Ci dwaj musieli się kiedyś spotkać. I z jakiegoś powodu wydawało jej się, że Diaz byłby naprawdę szczęśliwy, gdyby mógł pomieszać szyki Gallagherowi. Reputacja tego tajemniczego mężczyzny była ponura. Jeżeli Milla zdołałaby nawiązać z nim kontakt i jakimś cudem namówić do współpracy, musieliby podjąć zdecydowane kroki, by się przed nim chronić. - Podrzuć jej jeszcze kilka fałszywych tropów - zaproponowała. - Niech pobiega trochę za cieniami. - Niezły pomysł - zaśmiał się True. - Hej... zaczekaj. Nie dzwonisz z domu? Wyświetla mi się inny numer. - To moja komórka. - Cholera! Wiesz jak łatwo to można podsłuchać?! - Jeśli dzwoniłabym z domowego, to Rip odebrałby w drugim pokoju i właśnie nas słuchał... - No to znajdź inny sposób, ale nie dzwoń z komórki. Usłyszała głośny dźwięk odkładanej słuchawki. - Pierdol się - mruknęła Susanna, krzywiąc twarz. No proszę, znowu przeklinała. Zachwiała się ze zmęczenia; przez chwilę kusiło