Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/bialoleka.inicjatywa.waw.pl.txt): failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/hydra9/ftp/inicjatywa.waw.pl/paka.php on line 5
tego, co się dzieje dokoła. Wyczuł raczej, niż zobaczył, że przy jego biurku staje Dawn

tego, co się dzieje dokoła. Wyczuł raczej, niż zobaczył, że przy jego biurku staje Dawn

  • Amira

tego, co się dzieje dokoła. Wyczuł raczej, niż zobaczył, że przy jego biurku staje Dawn

24 January 2021 by Amira

Rankin. Miała torebkę na ramieniu, sweter w garści, jakby zmierzała do wyjścia. – Zgadnij, kto do mnie dzwonił? – zapytała bardzo poważnie. – Poddaję się. – Donovan Caldwell. Pamiętasz? Brat bliźniaczek? – No. Teraz słuchał jej uważnie – wiedziała o tym. Uśmiechnęła się szeroko, aż zobaczył szparę między przednimi zębami. – Dzwoni i powtarza to samo, co w kółko gadała jego rodzinka – że nie zrobiliśmy wszystkiego, co w naszej mocy. A teraz zginęły dwie kolejne niewinne istoty, by jesteśmy niekompetentni i nieporadni, bla, bla, bla. – Po dwunastu latach. – No właśnie. – Skinęła głową. – Zupełnie jak Bentz. – Co? – Wrócił i morderca znowu atakuje. O co w tym chodzi? – Dwie różne sprawy. – Może. Zagryzła usta, jakby intensywnie o czymś myślała. – Nie jestem taka pewna. Jak zauważył Bledsoe, nie wierzymy w zbiegi okoliczności. A ja nabieram przekonania, że coś te sprawy łączy. – Odeszła z ponurą miną. Hayes odprowadził ją wzrokiem i przypomniał sobie, że i ona ma do Bentza osobistą urazę – podobnie jak Bledsoe i wielu innych. Może w takim razie on, Hayes, popełnia błąd, ufając mu bezgranicznie? Nawet Ross Trinidad, jego partner sprzed lat, nie chciał mieć z Bentzem nic wspólnego. – Przykro mi to mówić – przyznał mu się nie dalej jak tego ranka. – Ale ten facet oznacza kłopoty. Mówiłem ci już – za mało mi zostało do emerytury, żeby się w to pakować. Chce wykopać swoją eks? Proszę bardzo. Ale beze mnie. Może Bledsoe ma trochę racji, pomyślał Hayes i odłożył ołówek na biurko. Niech Bentz ekshumuje Jennifer, sprawdzi DNA i załatwi sprawę raz a dobrze. Jeśli to Jennifer Bentz spoczywa w grobie, będzie w porządku. Ale jeśli nie? Otworzą się bramy piekieł, pomyślał. Szkoła okazała się niskim, podłużnym budynkiem z cegły – gdyby nie rząd palm ocieniających pojazd, mogłaby równie dobrze być siedzibą rady miejskiej gdzieś na środkowym zachodzie. Nie zgadzały się także flagi – amerykańska i stanu Kalifornia – niedźwiedź grizzly na białym tle. Bentz minął główne wejście do szkoły, trzymał się z dala od pasa dla autobusu, przejechał obok długiej werandy, przy której uczniowie wsiadali do samochodów i z nich wysiadali. Daleko, na krańcu terenu, zobaczył nieduży placyk oznaczony tabliczką: „Tylko dla personelu”. Zignorował napis, znalazł wolne miejsce, zaparkował, zgasił silnik i czekał. Z tego punktu obserwacyjnego widział jedno skrzydło budynku, za którym rozciągało się boisko i bieżnia. Miał ochotę na papierosa, może przez niedopałek, który wypalił na plaży. A może spowodowała to bliskość szkoły – właśnie w szkole, jako dwunastolatek, z trudem zmęczył swojego pierwszego papierosa. Lekcje się skończyły, okolica świeciła pustkami, jeśli nie liczyć grupki dzieciaków z deskorolkami i na wrotkach, uganiających się po sąsiednich posesjach. Bentz zakładał, że większość nauczycieli i pracowników administracyjnych nadal jest w budynku – wypełniają dokumenty, przygotowują lekcje na następny dzień, poprawiają, czy co tam jeszcze robią nauczyciele. Zaczęli wychodzić parami, grupkami, pojedynczo. Żartowali, śmiali się, bawili kluczykami, zakładali okulary przeciwsłoneczne. Niektórzy przyglądali mu się ciekawie, pewnie zaintrygował ich jego samochód i obce tablice rejestracyjne... Samotny blady facet koło szkoły.

Posted in: Bez kategorii Tagged: komedie romantyczne na youtube, fryzury na wesele warkocz na bok, strzelec cechy charakteru,

Najczęściej czytane:

rzeczy, nie zapominając o obcisłych majtkach z nogawkami i

flanelowej koszuli. Zadrżała, uświadomiwszy sobie, że nie wzięła ze sobą plasterków. Diaz musiał je mieć. Przez ostatnie tygodnie nie zwracała specjalnej uwagi na jego nagłe zniknięcia i jeszcze bardziej ... [Read more...]

intensywnie, zatraciła się w zmysłowości, w najintensywniejszych

doznaniach ciała, zapominając o otoczeniu, o sobie, o wszystkim poza niewysłowioną ekstazą, której eksplozję czuła gdzieś w brzuchu, w nogach, we wszystkich końcówkach nerwowych. Diaz poruszał się ... [Read more...]

skazówkę. Wyjrzała przez okno i ...

124 zobaczyła Chase’a, opierającego się o kamień w cieniu orzecha włoskiego przy stawie, który wykopał w drugim roku ich życia w nowym domu. Wyszedł ze szpitala zaledwie dobę temu, zażywał silne środki przeciwbólowe i chociaż mógł się poruszać o kulach, był od niej prawie całkowicie zależny. Nie mógł znieść tej sytuacji. Za każdym razem, gdy się do niego odzywała, widziała w jego zdrowym oku złość. Pod maską zawziętości, kryły się jednak inne uczucia, palące i elektryzujące, nad którymi żadne z nich wolało się nie zastanawiać. Słońce zaczynało zachodzić. Chase był chyba spokojniejszy. Pomyślała, żeby lepiej nie zawracać mu głowy, przygotować kolację i poczekać, aż wróci. Postanowiła jednak pójść do niego. Może czas zaleczy stare rany. W uszach cały czas pobrzmiewała jej kłótnia sprzed pożaru. - Nigdy mnie nie kochałeś - zarzuciła mu ze łzami w oczach. - Poślubiłeś mnie tylko po to, żeby stać się... częścią imperium ojca. - A ty za mnie wyszłaś dlatego, że jestem podobny do Briga. - Nieprawda. - Tak? - prychnął. Jego wielka dłoń zacisnęła się na klapach jej kurtki. - Wyszłam za ciebie, bo byłam przekonana, że cię kocham. Bo chciałam założyć rodzinę i mieć dzieci. Ale ty myślałeś tylko o tym, żeby tu wrócić i udowodnić, że jesteś tak samo dobry jak bogacze. Pokazać, jaki jesteś mądry. I udało ci się, prawda? Przekonałeś nawet mojego ojca. Osiągnąłeś to, co chciałeś, Chase. Masz to, o czym zawsze marzyłeś - kupę forsy i część fortuny Buchananów. - A moją żoną jest jedna z najbogatszych kobiet w okręgu. - O to ci chodziło, prawda? Przez cały czas. To nie mnie chciałeś. - Zacisnęła pięści. Starała się zachować twarz i powstrzymać łzy. - Chodziło ci o moją pozycję i nazwisko. - Ty tego nie zrozumiesz, bo zawsze miałaś tyle forsy, że nie wiedziałaś, co z nią robić. Ja musiałem pracować na dwóch etatach, żeby pomóc stukniętej matce. Musiałem udawać, że nic mnie to nie obchodzi, choć uszy mi więdły od plotek o matce, bracie i ojcu, który pewnego nią po prostu się zawinął. - Dał upust złości i patrzył na nią oczami pełnymi bólu. - Chcesz się rozwieść? - Chcę, żebyśmy żyli. Nie musisz pracować po osiemdziesiąt godzin tygodniowo. Nie musisz wyjeżdżać w delegacje, które trwają tak sługo. Nie musisz mi niczego udowadniać. Ani mnie, ani temu miastu. - Ale po co? Żebym więcej nocy mógł spędzać w domu? Żebyśmy mogli założyć rodzinę? - Tak. Sądzę... - To byłby błąd, Cassidy. Nie chcę dzieci. Nigdy nie chciałem. Poczuła potworny ból w sercu. - Myślałam, że zmienisz zdanie. Mówiłeś, że to całkiem możliwe... - Przestań przekręcać moje słowa. Dzieciaki zrujnowały życie mojej matce. Dzieciaki zrujnowały życie twojemu ojcu. Dzieciaki to kłopoty. - I radość. - To nie wystarczy. Wpatrywała się w jego niebieskie oczy i w końcu zrozumiała. - Nie będziesz szczęśliwy, dopóki nie będziesz miał wszystkiego. Firmy. Filii. Posiadłości. - Szacunku, do cholery! Nie rozumiesz? Tylko tego chcę i tego zawsze pragnąłem. Sprzedałbym to wszystko, gdybym za to mógł kupić odrobinę szacunku. - I myślałeś, że go kupisz, żeniąc się z właściwą kobietą... - Wiem, że tak jest. Wszystkie jej marzenia legły w gruzach. Nagle z wyobrażeń, których tak naiwnie i mocno się trzymała, nie zostało nic. - Więc chcę rozwodu, Chase. - Po moim trupie. - Ale... - Posłuchaj, Cassidy - zagroził jej. Wyszła mu żyła na skroni. - Posłuchaj uważnie. Nigdy ci nie dam rozwodu, a jeżeli będziesz chciała mnie zostawić, zrobię wszystko, żeby cię powstrzymać. Zatrudnię prawników, detektywów, zrobię wszystko, co będzie trzeba. Postaram się o to, żebyś została z niczym, jeżeli ode mnie odejdziesz. Wzdrygnęła się na samą myśl o tym. Jej twarz wykrzywiła się z bólu. - Dlaczego? Żyła pulsowała mu ze złości. - Dlatego, że, możesz mi nie wierzyć, kocham cię i wolałbym umrzeć niż cię stracić. - Przeraził ją ogień w jego oczach, ale uwierzyła w to, co powiedział. A teraz chce rozwodu. I chce sprzedać swoje udziały w firmie. Całkowity zwrot w akcji. Dlaczego? Z powodu pożaru? Dlatego, że w końcu stawił czoło prawdzie i zrozumiał, że ich małżeństwo się nie zmieni? I to akurat wtedy, kiedy ona postanowiła spróbować jeszcze raz. Co za ironia. Chyba nigdy nie potrafili jednocześnie zdobyć się na wysiłek. 125 ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 bialoleka.inicjatywa.waw.pl

WordPress Theme by ThemeTaste