56
- Mam siedemnaście lat, nie jestem dzieckiem - spierała się, zrzucając buty dojazdy konnej. Skrzywiła się, kiedy ściągała z włosów gumkę. Zobaczyła swoje odbicie w ukośnie ściętym lustrze nad szafką z alkoholem. Piegi, zmierzwione włosy, zarumienione policzki i zero makijażu. Nic dziwnego, że ojciec traktował ją jak dziecko - ona wyglądała jak dziecko. - A on ile ma lat? Dwadzieścia cztery? - Ty byłeś dwanaście lat starszy od mamy. - No właśnie. - Sędzia zaczerpnął dłonią lód z kubełka, który Lydia zawsze miała pod ręką, i wrzucił kilka kostek do niskiej szklanki. - Posłuchaj, Nevada Smith pracował dla mnie, wiesz o tym, a ja go nie wyrzuciłem, prawda? Nawet po tym, jak przywlekli go do mnie na salę sądową. Upił się razem z paroma koleżkami, ukradł kluczyki do samochodu i urządzili sobie przejażdżkę. Wtedy doszedłem do wniosku, że po prostu chcieli się zabawić, no wiesz, jak to chłopaki. Ale potem przyłapano Smitha i młodego McCalluma, jak strzelali do skrzynek pocztowych. W tym przypadku również potraktowałem sprawę pobłażliwie, ale nie mam do niego zaufania. - Odkręcił butelkę, popatrzył na swoją szklankę i nalał sobie trochę alkoholu. - Teraz pracuje w Biurze Szeryfa. - Słyszałem - zachmurzył się i podrapał po brodzie, a potem zakorkował butelkę i odstawił ją do szafki. - Długo to nie potrwa. - Tego nie możesz wiedzieć... - Właśnie, że wiem. - Pokiwał głową, jakby rozmawiał z samym sobą, i po raz pierwszy w życiu Shelby doznała olśnienia, odniosła wrażenie, że ojciec nie jest taki zasadniczy i uczciwy, jak jej się wydawało, że być może manipuluje innymi w ten sam sposób, w jaki manipulował nią. - Był w wojsku - dodała. - Został awansowany i... - Tak, słyszałem o tym wszystkim. Ale mężczyzna się nie zmienia, chociaż ty, panienko, wolałabyś wierzyć, że jest inaczej. Tu chodzi o osobiste zasady. Nasz młodzieniec Nevada nie ma ich zbyt wiele. Właściwie to nie jego wina; po prostu tak został wychowany. - Zakręcił swoim drinkiem i kostki lodu lekko zagrzechotały. Shelby bardzo chciała bronić Nevady, ale znała ojca wystarczająco dobrze, by trzymać język za zębami. Sprzeczanie się z nim nie miało sensu. W kwestii chłopaków, z którymi się umawiała, ojciec zachowywał się jak tyran. - No co? Sprawa załatwiona - zapytał, usiadłszy na swoim ulubionym fotelu, który stał blisko kominka; jego obicie z brązowej skóry było wystrzępione i zniszczone. Sędzia twierdził, że to jedyny wygodny fotel w całym domu. Uwielbiał ten pokój, odpowiadało mu jego usytuowanie względem kuchni. Przez rząd okien miał widok z lotu ptaka na basen i ogrody. Zaledwie parę kroków dalej, po drugiej stronie tylnych schodów, za zamkniętymi oszklonymi drzwiami był jeszcze jeden pokój, a w nim solidny stół bilardowy z niebieskim obiciem. Raz w tygodniu sędzia i jego najbliżsi przyjaciele zbierali się tutaj, żeby pograć w karty i bilard. Shelby wyganiano wtedy do jej pokoju na górze, chociaż dzięki przewodom wentylacyjnym często podsłuchiwała gości, jak opowiadają sprośne historyjki. - Shelby? - Głos ojca gwałtownie przywrócił ją do rzeczywistości. Sędzia wstał z fotela i popatrzył jej w oczy. - Rozumiemy się? Nie zobaczysz się już z Nevada Smithem. - Kiedy będę miała osiemnaście lat... - To porozmawiamy. Do tego czasu masz się trzymać od niego z daleka. - Stanął przed zimnym paleniskiem 57 kominka; wypolerowane długie rogi zawieszone na murku nad balustradą wyglądały tak, jakby wyrastały wprost z jego głowy. - Nie chciałbym nakładać szlabanu albo zabierać ci samochodu. To byłoby przykre. - Nie będziesz musiał - skłamała. Uwielbiała swój samochód, cytrynowożółty kabriolet, niemal tak jak swoją cenną klacz Appaloosę, chociaż nie kochała ich tak namiętnie jak Nevady. O nie, jej uczucia do Nevady nie dało się opisać. Wprawdzie do pewnego stopnia zdawała sobie sprawę z tego, że po prostu buntuje się przeciwko despotycznemu ojcu i że żywiołowy Nevada to nie chłopak dla niej, nie mogła się jednak powstrzymać: musiała postępować wbrew życzeniom sędziego i robić to, co sama chce - włącznie z umawianiem się na potajemne randki z Nevada Smithem. Miała serdecznie dość tego, że nazywano ją księżniczką, rozpieszczoną córeczką sędziego Cole’a, świętoszką. Poza tym ostatnio nawet specjalnie nie rozrabiała. Nevada Smith był uczciwym, przestrzegającym prawa obywatelem - to tylko jej ojciec był innego zdania. Chłopak pracował wprawdzie w Biurze Szeryfa niespełna rok, ale zapowiadało się, że wyjdzie na prostą. Tylko dlaczego przesądnie zaciskała kciuki, wchodząc po schodach? Zatrzymała się przy rodzinnym portrecie i spojrzała na twarz swojej matki. Jasmine Alicia Falconer Cole miała